środa, 20 stycznia 2010

Piórka

Ukochana zabawka Matyldy to piórka na patyku. Mała o nie miauczy, skrzeczy i przemawia. Oczywiście same piórka to za mało, musi być doczepiony do nich ludź. A jak ludź jest doczepiony to zabawa jest na sto dwa.

wtorek, 12 stycznia 2010

Zakoceni

Decyzja o posiadaniu kota zapadła dawno temu, zanim jeszcze zamieszkaliśmy razem. Ja zawsze byłam "niezakoconą kociarą" - od dzieciństwa uwielbiałam koty, hołubiłam te, które mieszkały u Dziadków, a potem te, które znalazły dom u mojego brata. W domu Rodzicielka postawiła weto na kociego zwierza w domu, w zamian pojawiła się neurotyczna jamniczka, Zuzia.

Szpiegu był typem od zawsze posiadającym psy, aktualnie w jego domu rodzinnym rezyduje niemały rudy kundel o wdzięcznym imieniu Fryderyk, w skrócie Fryc. Do kotów miał stosunek zawsze ambiwalentny, głównie z powodu kotów mojego brata, które są aspołeczne bardzo i większość ludzi się ich po prostu boi. Szpiegu wyjątkiem nie był.

W połowie grudnia 2009 roku zamieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu i od razu z tyłu głowy pojawiła się myśl o kocie. Rozsądnie stwierdziliśmy, że o kota postaramy się trochę później, gdy już się zadomowimy, no i będziemy świadomi swoich wydatków na podstawowe potrzeby życiowe dwudziestopięciolatków. Ale jak zwykle bywa, życie zadecydowało za nas.

W okolicach okresu międzyświątecznego dostaliśmy link do tego wątku na forum Miau i oczywiście oczy nam się zaświeciły od razu. Rudziaszczy kot?! Pewnie!
Po krótkim okresie otrzymywania aktualizacji o tym jakie i ile kotów jest przewiezionych do Lecznicy, 10 stycznia, w dzień finału WOŚPu, postanowiliśmy się wybrać i zobaczyć koci na własne oczy.

Przyjechaliśmy do Lecznicy, gdzie dr Anna Wojtczak, nie patyczkując się zbytnio, wyjęła z klatki ośmiomiesięczną rudą kotkę i dała mi na ręce. Szpiegu spojrzał, kot zamruczał i byliśmy kupieni. Tego samego dnia zamieszkała z nami Matylda, pieszczotliwie zwana Tyldą, Kotem Rudziaszczym lub Cholerą Jedną. :-)